Książka przeczytana w ramach majowego Klubu Książki W Pigułce
To powieść, którą się czyta, odkłada, przeżywa, rozkłada na czynniki pierwsze i znów wraca, by co rusz zataczać czytelnicze koło. Ta monstrualnych rozmiarów powieść to nie tylko ilość stron, ale to bogata literacka podróż po uliczkach Barcelony z przeszłości, gdzie zapach kurzu unoszącego się nad brukiem miesza się z zapachem starej książki. Wszystko to łączy postać nieoczywista, niejasna, czająca się w najciemniejszym kącie niczym trudny do uchwycenia wzrokiem duch.
Atmosfera wychodząca spomiędzy kartek powieści, otula czytelnika, jak mgła – niepostrzeżenie, niezauważalnie, a gdy ten zdoła się otrząsnąć, jest już za późno. Ta mleczna mgła emocji wsiąka wszędzie – w bohaterów, w miasto, w samego czytelnika i to ona nadaje tej historii wyjątkowy, niejednoznaczny klimat. „Cień…” to powieść dla tych, którzy cenią klimat książki w książce, ponieważ to właśnie literatura jest tym, co najmocniej wybija się na pierwszy plan zaganiając czytelnika w kozi róg wiary w to, że literatura może zmienić świat. Zmienia, ale co widać ma przykładzie „Cienia wiatru”, los konkretnego człowieka.

Młody chłopiec, zabrany przez ojca do Cmentarza Zapomnianych Książek, staje przed nie lada zadaniem: wybór jednej konkretnej książki wiąże go przysięgą dbałości o tę właśnie powieść, troski o pamięć o niej, ale książka ta kryje w sobie nieco więcej niż tylko suchą treść… Czytelnik staje przed okazją bycia świadkiem dojrzewania chłopca, gdzie ten z różnych perspektyw spogląda na dzieło Caraxa, a wiedziony ciekawością, ściąga na siebie fatum. Uroku historii dodają poboczne postacie wyróżniające się całym wachlarzem charakterów. Zafon jednocześnie słowem czyni to, czego próżno szukać u innych współczesnych autorów – maluje kadry tak, jakby żył w tamtych czasach i jednocześnie stał się przewodnikiem głodnego literackiej uczty czytelnika po mrocznej, historycznej Barcelonie.
Uczciwie przyznaję, że brnęłam przez początek powieści mozolnie; styl, język, wprowadzenie w historię były w pierwszym wrażeniu, zniechęcające. Nadszedł jednak ten moment, gdy zaakceptowałam specyfikę twórczości autora i wsiąkłam w tę historię jak zagubiony jeleń w torfowisko. Jedno konkretne wydarzenie odwróciło układ sił i sprawiło, że historia nabrała całkiem innego wydźwięku. W mojej opinii „Cień wiatru” zawiera w sobie elementy magii, ma specyficzny urok powieści historycznej, prowadzi po Hiszpanii w jej mrocznej odsłonie, a jednocześnie zawiera szczyptę miłości, opierając się zawiłym ludzkim losom i mnogości wydarzeń, które co rusz dyktują tempo powieści.
To powieść, którą wspomina się z rozrzewnieniem i przyjemnym ciepłem w środku na myśl o cudownie spędzonych chwilach z każdym słowem. Jestem oczarowana jej wyjątkowością i cieszę się, że w końcu miałam okazję ją poznać nie zrażając się trudnym początkiem.
Dla kogo: dla tych, którzy lubią motywy literatury w literaturze oraz tych, którzy kochają zatracić się w powieści i wspominać ją bardzo długo
Mocne strony: klimatyczna Barcelona, postać Fermina tonująca napięcie, styl i język
Tempo: spokojne, zachęcające do refleksji
Motywy: literatura, miłość, pogoń, tożsamość
„Cień wiatru”
Carlos Ruiz Zafón
Wydawnictwo Muza
carlos ruiz zafón cień wiatru, recenzja cień wiatru, książka o książkach, literatura hiszpańska, powieść z klimatem, cień wiatru recenzja blog, cmentarz zapomnianych książek, książki z duszą, cień wiatru opinia, książki które zostają na długo,
#cieńwiatru #carlosruizzafon #bookreview #bookstagrampl #czytambolubię #kochamczytać #książkoholik #literaturapiękna #hiszpaniawksiążce #czytajpolsko #booklover #książkizklimatem #recenzjaksiazki #czytelniczyświat #bookaesthetic #bookaddicted