Kultowa już, dwukrotnie zekranizowana powieść Kinga, w końcu trafiła i w moje ręce. Nie ma co ukrywać, że przyczyniło się do tego nowe, przykuwające wzrok wydanie, ale w myśl zasady, że nie oceniamy książki po okładce, zagłębiłam się w treść. I tu jak zwykle się nie zawiodłam. Kinga znam od tej nietypowej strony, bo głównie od nowszych książek i nie ukrywam, że wszelkie zdolności paranormalne, jakie prezentują jego nieletni bohaterowie (jak w „Instytucie” czy w „Później”) to to, co mi bardzo odpowiada. Dzieci obdarzone wyjątkowymi zdolnościami, wobec których dorośli mają swoje plany. Zauważam wspólną cechę w tym motywie: obawę dorosłych, którzy tłumaczą swe czyny tym, by młodzi ludzie czasem nie dostali się w niepowołane ręce, które wykorzystają umiejętności nieletnich przeciwko rządowi i ludności amerykańskiej. Coś Wam przypomina ta paranoja w kontekście ostatnich wydarzeń w Ameryce?

W przypadku „Podpalaczki” na wokandę autor wywołał zdolność do pirokinezy, ukazując za pomocą kilkuletniej dziewczynki umiejętność tworzenia ciepła, a kolejno wzniecania ognia za pomocą woli. Ten przerażający, budzący grozę talent w rękach nieświadomego do końca dziecka staje się powodem kaskady kolejnych, przedstawianych wydarzeń. Autor pieszcząc słowem, oddaje cześć za pomocą idealnie ukazanych detali, które pasują w każdej scenie i próżno szukać słów, których byłoby za dużo, bądź były niewłaściwe, tworzy emocjonujący i pełen zwrotów akcji czytelniczy film. Nie ma tu ujęć, których byłoby za dużo, nie ma takich, które nie pasują do całokształtu, nie ma też tych, które nudzą czy wprawiają w stupor. To właśnie charakteryzuje najpopularniejszego pisarza z dorobkiem niemal dwustu książek – wiernie oddane sceny, które w bardzo łatwy sposób oddają wrażenie bezpośredniego uczestnictwa w spisanych, fikcyjnych wydarzeniach, gdzie nie ma miejsca na nudę i przestój. King bawi się czytelnikiem wprawiając go w stan przewidywalnej historii, by jednak za chwilę zmieść z planszy wszystkie pionki i rozpocząć grę w inny sposób, na swoich warunkach. W przypadku nieletnich bohaterów pojawia się jeszcze inny czynnik: doza współczucia, która tworzy silniejszą więź z postacią, a lęk podskórny i obawa o życie dziecka, wzmaga tylko pragnienie tego, by małoletniej podpalaczce nie spadł włos z głowy. Ta niepewność o los dziecka, trzyma do końca i nie pozwala odłożyć książki, a z drugiej strony nie o takie straty już pokusił się nieraz autor, by pokazać, kto kogo trzyma w szachu. Jedno jest pewne, „Podpalaczka” to kolejny popis króla i przysłowiowa kropka nad „i”, która podkreśla majstersztyk i kunszt umiejętności pisania utrzymanych w charakterystycznym dla siebie klimacie historii, których nie wyobraziłby sobie nikt inny i których nikt inny w tak perfekcyjny sposób nie ubrałby w słowa.
Stephen King
Wydawnictwo Albatros