Mieszanka thrillera i horroru – czy to się może udać? „To był nasz dom”

Jeżeli szukasz książki, po przeczytaniu której buzuje w Tobie więcej pytań niż odpowiedzi, to jest to. Jeżeli szukasz książki, która balansuje na granicy thrillera i zawiera w sobie wiele z horroru, „To był nasz dom” będzie do tego idealna. Jeżeli szukasz książki, w której zasiądziesz w fotelu i zanurzysz się w historii, by spokojnie oraz z poczuciem relaksu oddać się przygodom bohaterów – zła droga. To książka bardzo nieoczywista, nie tylko ze względu na mix gatunkowy, ale również dlatego, że przedstawiona w niej historia kluczy i wiedzie na trudne do pojęcia manowce. Czytelnik zmierza jedną drogą, oczekuje dość klarownej historii, jasnego i konkretnego finału, który zaspokoi ciekawość. Ta narasta w miarę upływu stron, szczytuje przy końcu i… książka się kończy. Nie ukrywam, dawno już nie czytałam czegoś takiego, co pozostawia mnie z poczuciem niedosytu, brakiem uzyskania odpowiedzi na wiele moich pytań, które wyskakiwały niczym grzyby po deszczu w miarę upływu treści, gdzie mam nadal mnóstwo wątpliwości.

Eve Palmer wraz z partnerką kupuje stary dom. Plan jest prosty: odnowić, doprowadzić do stanu co najmniej dobrego, a kolejno sprzedać z zyskiem. Plan banalnie prosty, lecz wystarczy jedna niezapowiedziana wizyta obcej rodziny, by życie głównej bohaterki wymknęło się spod kontroli. 

„To był nasz dom” to nie jest historia pełna zwrotów akcji, czy zaskakujących plot twistów, których tak skrupulatnie wypatrują czytelnicy gatunku „thriller”. To opowieść pełna niedopowiedzeń, mnożących się wątpliwości w miarę narastających obaw wśród bohaterów. Motyw starego domu, ciągłych, trudnych do wyjaśnienia zjawisk, zaskakujących zmian w na pozór błahych rzeczach to ten element, który nieustannie w fabule buduje w świetny sposób niepokój i napięcie. Główna bohaterka zdaje się być tą postacią, którą trudno jednoznacznie zdefiniować, kim jest, co robi, czy to co robi to prawda czy może cała historia to jedna wielka mrzonka. To, czego zabrakło mi w książce to jej nieco bardziej jasne zakończenie, niedopowiedziana opowieść i mnóstwo pytań, które zapewne nie tylko u mnie będą się piętrzyć i prowokować do dyskusji wśród czytelników, ale bez wątpienia konstrukcja historii, realizacja i pomysł świadczą o sporej wyobraźni i inteligencji debiutującego autora. Jak wypadnie ekranizacja na podstawie tej opowieści w wykonaniu Netflixa? Zobaczymy.

Marcus Kliewer

Wydawnictwo Otwarte

Premiera: 26.03.2025 r.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *