Jeszcze przed sięgnięciem po pierwszą w moim przypadku książkę autorki, wiele czytelniczek wspominało, iż docenia jej twórczość i lubi jej niestroniące od scen łóżkowych książki. Nie można przemilczeć tego, że Keeland swoją twórczością satysfakcjonowała dotychczas czytelników powieści erotycznych i romansów, jednak element thrillera w „Obsesji…” przeważył w tym, by dać autorce szansę. „Obsesja terapeutki” w mojej opinii to połączenie thrillera z erotyczną nutą; to chyba słuszne rozwiązanie dla dotychczasowych fanek erotyków i romansów, które chcą wyjść nieco ze swojej strefy komfortu, ale to również dobre połączenie dla kogoś, kto zaczytuje się namiętnie w thrillerach, a rzadko kiedy ma okazję (ale i ochotę) zaglądać bohaterom do łóżka. W thrillerach, jeżeli już pojawiają się tego typu sceny, są one granicą, gdzie autor przykrywa zbliżenie zasłoną milczenia pozostawiając wszystko w gestii wyobraźni odbiorcy, bądź takowych po prostu nie ma.
Młoda lekarka psychiatrii wiedzie spokojne, udane życie u boku odnoszącego sukcesy sportowca. Gdy dochodzi do tragicznego wypadku, w którym giną ludzie, nie tylko życie Meredith zaczyna biec innym torem, ale ucierpi w nim jeszcze inna rodzina. Po kilku latach ścieżki lekarki przecinają się z kimś, kto absolutnie nie powinien postawić nogi w gabinecie bohaterki. Rozpoczyna się gra, w której trudno jednoznacznie postawić na właściwego konia. Trudno przewidzieć, kto jest ściganym, a kto jest ofiarą, a zasadniczo do ostatniego zdania nie wiadomo, kto jest tym najbardziej pokrzywdzonym. Nie zdradzając nieco z fabuły, chyba idealnym podsumowaniem „Obsesji terapeutki” będą słowa: „dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane”.

Dla mnie „Obsesja terapeutki” to świeże połączenie „spicy” scen z mrokiem sączącym się przez całą książkę. Na szczęście tłumacz uniknął tu infantylnych określeń miejsc intymnych (chwała za to), a jeszcze innym atutem jest dojrzały wiek bohaterki. Może czasami pewne działania Meredith są trudne do zrozumienia, może czasami czytelnik ma ochotę potrząsnąć nią, by umiejętnie połączyła kropki, ale w sumie dobrze, że tego nie robi, bo cała historia ma drugie dno, które zaskoczy nie tylko czytelnika, ale i bohaterkę. Do końca nie wiadomo, jak historia się skończy, a motywy pierwotne okazują się nie być tymi ostatecznymi. Czytelnik lawiruje między podejrzeniami i wysnuwa pierwsze osądy, które później nie mają przełożenia na fakty według wizji Keeland. Książka utrzymana jest raczej w jednym poziomie stabilnych emocji, choć wyraźnie można odczuć granicę niepokoju na początku, gdzie jeszcze stapiają się światy „teraz” i „wcześniej” poprzez przeszłość prowadzając nieco czytelnika ku aktualnym wydarzeniom oraz końcówka z trudnymi do przewidzenia zwrotami akcji. Nie ma co również oszukiwać się, że autorka buduje napięcie seksualne i to właśnie na nim stawia tytułową obsesję.
Vi Keeland
Wydawnictwo Kobiece
Premiera: 15.01.2025 r.