Są takie książki, które podczas czytania telepią emocjami i szybko sprowadzają nas na ziemię realizmu. Są takie, które kapią emocjami tak, jak sączy się krew z niewielkiego zranienia. Są też takie, które uderzą skrajnymi doświadczeniami od pierwszych słów tak mocno, że zastanawiasz się, co autor zaoferuje dalej. “Życzliwość” na pewno nie należy do tej ostatniej kategorii. To książka niespieszna, rozkręcająca się wolno i jednocześnie o bardzo trudnym do uchwycenia momencie kluczowym czy zwrotnym, na którym oprze się zamysł całości, by miała sens. Książka niezwykle trudna do sklasyfikowania w jakimkolwiek gatunku, a jednocześnie tak zgrana, układna, każdy fragment zdaje się być tym istotnym, próżno tu wręcz szukać czegoś, co okazałoby się zbyteczne. Dzięki każdemu zawartemu szczegółowi, który idealnie komponuje się w całości czytelnik ma okazję wyruszyć w podróż, nie tylko do niewielkiej nadmorskiej, szwedzkiej, dość hermetycznej miejscowości, ale przede wszystkim w głąb ludzkiej duszy. Mogłabym zarzucić Lindqvist’owi, że przegadał tę powieść. Mogłabym wytknąć, że to, co przedstawił, można było zamknąć się w zdecydowanie skromniejszej objętości; po co w sumie tak szaleć z opasłym tomem, który czyta się niezwykle nieporęcznie? Wiem, że to byłyby bardzo niesprawiedliwe zarzuty, ponieważ “Życzliwość” jest inna, jej celem jest przede wszystkim obnażenie słabości człowieka, ukazanie motywacji do zmian, a że zajmuje to nieco więcej stron niż innym? Trudno. Przewija się tutaj mnóstwo różnych wątków, ale namacalnie można odczuć, że droga obrana przez autora to ukazanie skrajności, mieszanki ludzkich charakterów, gonitwy za króliczkiem, miasta, które niezauważalnie zaczyna gnić, być może czasem zasiedzianej stagnacji, z której wyrwie bohatera dopiero solidny policzek od życia.

Sześcioro bohaterów, których nie łączy w sumie nic. Jedni nigdy nosa nie wychylili z Norrtälje, inni podbili niemal każdy zakątek świata. Ci drudzy rozbijają się drogimi samochodami, pierwsi jeżdżą starymi i nie czują z tego powodu ujmy na honorze. W książce ścierają się światy zwykłych ludzi, którzy dorobili się sukcesu, sławy, pieniędzy z tymi prowadzącymi proste życie; autor stwarza możliwość nawiązania nici sympatii ze wszystkimi, a to od czytelnika zależy, czy złapie którąkolwiek przynętę. Każdy z bohaterów prędzej czy później odczuwa zmiany, jakie nieuchronnie wiszą nad miastem, pozostają w zakamarkach wybrukowanych ulic czy w okolicznej rzece, by zatruć umysły nieświadomych niczego mieszkańców. Wszystko zaczyna się od okładkowego żółtego kontenera, który w tajemniczy sposób znalazł się na skraju portu, ale mroczne wizje i dodane przez Lindqvist’a efekty specjalne w postaci zjawisk nadprzyrodzonych sprawiają, iż czytelnik sam poddaje się działaniu niespokojnej atmosfery ogarniającej miasteczko i jego lokatorów. Co nastąpi, gdy ludzie wyzbędą się resztek empatii, życzliwości, a w zamian za to zaciśnie się na gardle lokalnej społeczności lina czy wręcz spirala nienawiści?
Czy można pisać o skutkach braku życzliwości w gatunku innym niż poradnik psychologiczny i to na łamach niemal 750 stron? Autor udowadnia, że można. Można także doświadczyć skrajności, poczuć lęk, niepokój, nienawiść, ale też zauważyć, jak łatwo społeczeństwo jest w stanie spolaryzować się w wyniku niewielkich działań, ale oblegających większą rzeszę ludzi w myśl zasady “kropla drąży skałę”. Można również zauważyć, że niemożliwe nie istnieje i z taką refleksją kończę “Życzliwość”, polecając ją każdemu, kto łaknie w literaturze dużej dozy dokładnego zarysu psychologicznego postaci, ale przedstawionego w strawny sposób, powieści bazującej na historii współczesnej, zatem bardzo namacalnej, a jednocześnie opowieści, która kończy się… no właśnie jak? Happy endem? Nie zdradzę.

John Ajvide Lindqvist
Wydawnictwo Zysk i s-ka
Premiera: 05.11.2024